Mecz piłkarski, jak twierdzą socjologowie, ma cechy miniaturowej wojny. Dwa zespoły stają naprzeciwko siebie w rywalizacji, w której wygrana jednego nieuchronnie oznacza porażkę drugiego. Identyfikują się symbolami, które tworzą poczucie wspólnotowości nie tylko między zawodnikami, ale też, a może i przede wszystkim, między kibicami. Starcie o obronę własnej twierdzy lub symboliczne podbicie terytorium przeciwnika na wyjeździe. Jednak, w przeciwieństwie do realnego konfliktu, konfrontacja na boisku rozpoczyna się i kończy honorowym uściskiem dłoni, w obopólnej zgodzie na uczciwą rywalizację, nad której przebiegiem czuwa zespół sędziowski mający moc wymierzania kar, bądź co bądź respektowanych przez zawodników.
O ile sam mecz jest konfliktem w pełni zaaranżowanym, trwającym jedynie około dwóch godzin, o tyle bagaż emocjonalny przynoszony na stadion przez zawodników, chęć pokazania rywalowi, kto tu rządzi, może być wynikiem wieloletnich wrogości między krajami, regionami, miastami, dzielnicami. Najsilniej uwidaczniają się one w futbolu reprezentacyjnym, choć i ten klubowy, w którym – wbrew romantycznym wyobrażeniom kibiców – nastały czasy piłkarzy-najemników, nie jest całkiem wolny od historycznych niesnasek.
Bez dłuższego zastanowienia na myśl przychodzą takie mecze jak Anglia – Argentyna w 1986 roku, kiedy Diego Maradona zemścił się w imieniu wszystkich Argentyńczyków za przegraną wojnę o Falklandy, Salwador – Honduras w 1969 roku, który zapoczątkował opisaną przez Kapuścińskiego „Wojnę Futbolową”, czy zawsze budzące emocje rywalizacje w kotle bałkańskim. Można też przytoczyć całe multum innych pojedynków, potencjalnie wyjątkowo zaciętych ze względu na obecną relację polityczną, dyplomatyczną, handlową, które niekoniecznie muszą nosić znamiona międzypokoleniowej wrogości.
Czy tego typu większe lub mniejsze antypatie znajdują odzwierciedlenie na boisku? Czy, ku uciesze kibiców, piłkarze rzeczywiście grają z większą zaciętością, kiedy naprzeciw staje rywal budzący szczególne emocje ze względów pozasportowych?
Sprawa spotkała się z zainteresowaniem badaczy, socjologów i ekonomistów, którzy postanowili rozwiać wątpliwości, używając metody naukowej. Jak obiektywnie zmierzyć zaciętość rywalizacji? Najczęściej używa się liczby kartek jako miernika boiskowej agresji, świadczącej o poziomie emocjonalności pojedynku.
W opublikowanym w 2013 roku artykule włoscy badacze przyjrzeli się meczom turniejowym Mistrzostw Świata i Europy, rozgrywanym w latach 2000–2012, w sumie 316 pojedynkom między 62 krajami. Stworzyli nieco sztuczną, ale rzetelną miarę, przyznając 1 punkt za pierwszą żółtą kartkę, 2 punkty za drugą żółtą kartkę i 3 punkty za czerwoną kartkę, a następnie zsumowali punkty dla każdej drużyny w każdym meczu. Przebadali wpływ następujących zmiennych na boiskową agresję:
- Relacje handlowe mierzone jako procent penetracji gospodarki jednego kraju przez inny kraj, odzwierciedlając ideę, że handel może być źródłem siły i wpływu, szczególnie w przypadku ponadprzeciętnych wartości penetracji,
- Relacje dyplomatyczne mierzone jako poziom reprezentacji dyplomatycznej jednego kraju na terenie innego kraju (lepsze relacje oznaczają domyślnie większą reprezentację),
- Asymetria siły mierzona różnicą we wskaźniku CINC (Composite Index of National Capability), szeregującym kraje według ich siły na podstawie możliwości militarnych, produkcyjnych i liczby populacji,
- Poziom edukacji mierzony różnicą w wykształceniu obu społeczeństw.
Wykazano, że im większe różnice i im większy stopień wrogości między krajami, tym większa boiskowa agresja. Rezultat spodziewany, choć niełatwy do wykazania. Wystąpienie tarć dyplomatycznych zwiększyło wskaźnik agresji średnio o 35 punktów procentowych. Niestety, w przypadku pozostałych czynników, ze względu na różnice w skalach, interpretacja nie jest prosta. Przykładowo, wzrost asymetrii siły o 1 p.p. wpłynął na wzrost wskaźnika agresji o 5,2 p.p. – relacja dość silna, mocniejsza niż wpływ relacji handlowych i różnic w poziomie edukacji.
Naturalnie nasuwa się pytanie, czy przypadkiem nie zależy to od innych czynników: od fazy turnieju, od siły i specyfiki drużyn, od miejsca rozgrywania turnieju i, wreszcie, od charakterystyki sędziego? Z całą pewnością tak, ale na szczęście statystyka ma narzędzia, aby sprostać tego typu problemom. Z szacunku do czasu czytelnika nie będę wnikać w szczegóły. Dowiadujemy się, że agresja na MŚ była o 65% wyższa niż na EURO. Niemniej interesująca jest obserwacja, że wyższa stawka w meczach pucharowych względem grupowych podnosiła agresję o 37%.
Ale co z tego? Krytyk powie, że to ot, mądrość ludowa, o której każdy wiedział, i tylko jajogłowi naukowcy przełożyli ją na język liczb, nie wnosząc wiele do rozumienia świata. Dla tych, którzy wzruszyli ramionami, mam coś dużo ciekawszego.
Czy może być tak, że środowisko, w którym dorastał piłkarz, wpływa na jego poziom agresji boiskowej? Czy napięta sytuacja w kraju pochodzenia może prowadzić do kumulowania się stresu u zawodników, ujawniającego się na boisku? Nerwowości gromadzonej latami, która z konieczności w tym czy innym momencie musi znaleźć ujście – a kiedy, jak nie w sytuacji wysiłku fizycznego, gdy kontrola nad emocjami słabnie? Więcej, czy może to być zupełnie niezależne od tego, kto akurat jest przeciwnikiem?
W głośnym artykule „Civil War Exposure and Violence” amerykańscy badacze zadali sobie dokładnie te pytania – postawili hipotezę, że wojna domowa w kraju zawodnika zwiększa poziom jego boiskowej agresji ogółem. Zebrali dane na temat tysięcy piłkarzy z 70 krajów, grających na co dzień w pięciu największych ligach w Europie i Lidze Mistrzów w sezonach 1980–2005. Zestawili to z długością konfliktu wewnętrznego w ich ojczyznach. Przyjrzeli się kartkom, nie agregując ich jednak w tym przypadku w indeks. Hipoteza została potwierdzona – każdy dodatkowy rok trwania wojny domowej w kraju pochodzenia zawodnika wiązał się ze wzrostem liczby żółtych kartek nawet o 1%, bez względu na drużynę rywala! Co ciekawe, nie wykazano żadnego związku między konfliktami a osiągnięciami niezwiązanymi z agresją, np. strzelonymi golami. Ponownie mowa o rezultacie niezakłóconym przez inne czynniki. Wyróżniającymi się pod względem brutalności okazali się piłkarze z Kolumbii, gdzie konflikt trwał przez cały okres badania – rekordzista, Iván Córdoba, wówczas gracz Interu Mediolan, nazbierał w sezonach 2004–2006 aż 25 żółtych kartek.

A co z mobilnością i migracjami zawodników? Kraj pochodzenia nie musi być przecież tożsamy z krajem wychowania i zamieszkania. Stąd indywidualny wpływ wojny domowej może się różnić ze względu na odległość geograficzną. Byłby to słaby punkt badania, gdyby nie jeden dodatkowy wniosek. Działania wojenne, toczące się również przed urodzeniem danego piłkarza, miały wpływ na jego boiskową agresję! Zawodnik nie musiał być nawet na planecie Ziemia, żeby doświadczyć efektów konfliktu. Odpowiedzialna jest, jak się wydaje, międzypokoleniowa trauma wojenna.
Siła nauki leży w replikowalności rezultatów – konsensus powstaje dopiero, gdy niezależne grupy badaczy pokażą to samo. Zupełnie inne wyniki uzyskano natomiast w badaniu przeprowadzonym na dużo mniejszej próbce meczów Copa Libertadores 2008, jednak z uwzględnieniem szeregu dodatkowych zmiennych ponad liczbę lat konfliktu – PKB, koncentracji grup etnicznych i lingwistycznych, jakości demokracji, współczynnika morderstw, a nawet poziomu zaufania w społeczeństwie. Nie znaleziono wpływu wojny na agresję boiskową. Z drugiej strony, replikacja powiodła się na przykładzie konfliktu w Sierra Leone. Innych badań obecnie brakuje. Czytelników, którzy będą się mierzyć z zadaniem napisania pracy dyplomowej z dziedziny nauk społecznych, zachęcam do zgłębienia tematu.
Sport w tego typu badaniach jest postawiony w roli niezwykle obiecującego laboratorium nauk społecznych. W idealnym świecie naukowcy zainteresowani wpływem konfliktów zbrojnych na poziom przemocy i agresji w życiu codziennym, odwołaliby się do danych na temat liczby przestępstw. Mimo to, słabość instytucji demokratycznych w wielu krajach, szczególnie tych dotkniętych wojną, wzbudza podejrzenia co do jakości danych – administracje mogą być skłonne do wybielania rzeczywistości, a poziom zgłaszalności przestępstw może być niski z rozmaitych powodów. Na boisku oczom kamer, reporterów, kibiców i statystyków sportowych nie umknie absolutnie nic! Choć użycie sportu w takich przypadkach jest dość nieoczywiste, to jednak pozwala doskonale pokazać tendencje, które inaczej byłoby trudno uchwycić. Dyskryminacja, zachowanie pod presją, różnice między płciami i wiele innych zjawisk jest przedmiotem badań z wykorzystaniem obserwacji ze świata sportu.
Źródła:
Caruso, R., & Di Domizio, M. (2013). International hostility and aggressiveness on the soccer pitch: Evidence from European Championships and World Cups for the period 2000–2012. International Area Studies Review, 16(3), 262-273.
Cecchi, F., Leuveld, K., and Voors, M. (2016) Conflict Exposure and Competitiveness: Experimental Evidence from the Football Field in Sierra Leone. Economic Development and Cultural Change, 64:3, 405-435
José Cuesta & Camilo Bohórquez (2012) Soccer and national culture: Estimating the impact of violence on 22 lads after a ball, Applied Economics, 44:2, 147-161
MIGUEL, E., SAIEGH, S.M. and SATYANATH, S. (2011), CIVIL WAR EXPOSURE AND VIOLENCE. Economics & Politics, 23: 59-73.