„Można uznać cię za wariata i zwolnić z udziału w wojnie, jeśli sam się zgłosisz do lekarza i przyznasz do tego, że jesteś wariatem. Ale jeśli ktoś przyznaje się, że jest wariatem to udowadnia tym samym, że jest normalny i nie może być zwolniony z wojny” ~ Joseph Heller, Paragraf 22
Drodzy Państwo, czuję się zrobiony w wariata przez UEFA.
Europejska federacja, powołując do życia Ligę Konferencji, sprzedała kibicom klubów z Polski, Czech i tym podobnych marzenie. UEFA powiedziała – to puchar dla Was, w którym dostaniecie upragnioną europejską wiosnę. Trzymajcie poziom, a LK będzie dla Was trampoliną do Ligi Mistrzów. Uwierzyliśmy. Popadliśmy nad Wisłą w gorączkowe śledzenie rankingu krajowego, w którym najprawdopodobniej wkrótce przeskoczymy Czechów, lądując na upragnionym 10. miejscu, dającym bezpośredni wstęp do LM.
Wrodzona chęć rozumienia świata i rozkładania zjawisk na kawałki kazała mi jednak spytać – czy to będzie sukces trwały? Na co dzień zajmuję się danymi i statystyką, więc sprawdziłem. Odpowiedź brzmi – nie.
Co więcej, zaryzykuję tezę, że to wcale nie nasz sukces (a przynajmniej nie wyłącznie nasz), ale rezultat osobliwego systemu, w którym europejska federacja chce, żebyśmy nieustannie gonili króliczka, ale nigdy go nie dogonili. Już tłumaczę i obiecuję, że to nie żadne szalone teorie spiskowe.
Z perspektywy punktów rankingowych UEFA, najbardziej opłaca się nam jak najdłużej pozostać w LK (dowód w dalszej części tekstu), w której wzrost rankingu jest murowany, ale w której niestety nie ma pieniędzy na budowanie składu. Aby jednak budować skład i się rozwijać, potrzebujemy pieniędzy z Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Te z kolei prowadzą do nieuchronnego zderzenia ze ścianą w postaci Barcelony, Realu i innych, spadek w rankingu i powrót do Ligi Konferencji, w której nie ma pieniędzy. Ale jest za to wzrost w rankingu…
Czy Liga Konferencji będzie naszą trampoliną do stałej obecności w LE i LM? Ile potrzebujemy pieniędzy, żeby realnie myśleć o Lidze Mistrzów? Kogo premiuje UEFA?
Odpowiem na te pytania rzetelnie, odkładając kibicowskie emocje na bok. Zapraszam do pierwszej takiej analizy w polskiej przestrzeni medialnej. Niestety wnioski mogą być nieprzyjemne dla wielu…
Siła ligi polskiej
Jak silna właściwie jest liga polska? Porównania pomiędzy ligami i klubami nie są łatwe, wymagają bowiem obiektywnego wskaźnika. Z pomocą przychodzi zaczerpnięty z szachów system Elo.
Jak działa system ELO?
Idea jest prosta – za wygrane zyskuje się punkty, za porażki się punkty traci. Wygrane z zespołem silniejszym przynoszą więcej punktów niż wygrane z zespołem słabszym. Przegrane z zespołem słabszym oznaczają większą stratę punktów niż przegrane z zespołem silniejszym.
Przykład: Ranking Realu Madryt wynosi 1 950, ranking Legii Warszawa wynosi 1 500, ranking Termaliki Bruk-Bet Nieciecza wynosi 1 350.
Szanse Legii na wygraną z Realem szacuje się na 7%. Legia za wygraną z Realem zyska 19 punktów, za remis zyska 9, a za przegraną straci 1,5 punktu.
Szanse Legii na wygraną z Termaliką szacuje się na 70%. Legia za wygraną z Termaliką zyska 6 punktów, za remis straci 4, a za przegraną straci 14.
W dużym uproszczeniu przyjmijmy, że w każdej lidze o wstęp do europejskich pucharów walczy pięć najsilniejszych drużyn pod względem punktów ELO. Poniższy wykres przedstawia średnie ELO takich drużyn w ligach europejskich.

Widać wyraźnie, że mamy do czynienia z Europą trzech prędkości. Wielka piątka – Anglia, Hiszpania, Włochy, Niemcy i Francja dominują nad resztą. Portugalia, Holandia i Belgia mogą jedynie patrzeć z dołu, choć trzymają się z daleka od poziomu trzeciego, a więc wszelkiego rodzaju pretendentów – od Grecji zaczynając na Szwajcarii kończąc. Do tego grona zalicza się też polska Ekstraklasa oraz Czesi. Trochę problemów sprawiają Turcy, bo choć średnia siła ich topu jest niewiele wyższa niż u nas, to jednak Galatasaray i Fenerbahce znacznie przewyższają poziomem resztę.
Jeśli chodzi o konkretne kluby, to w zestawieniu z początku września polska czołówka – Raków, Lech, Jagiellonia i Legia – kręci się na poziomie 1 500-1 550 punktów ELO. Dla kontekstu, jest to poziom mniej więcej niemieckiego Heidenheim, angielskiego Stoke czy chorwackiego Dinama Zagrzeb. Nieco wyżej, bo około 1 600 są Sparta Praga i Union Berlin. Poziom 1 700 to Slavia Praga, Real Betis i Feyenoord. Absolutna czołówka europejska – Real, Liverpool, Manchester City, Bayern – zaczyna się od około 1 950.
Ligi jedno, puchary drugie. Dużo ciekawsze jest spojrzenie na poniższy wykres, pokazujący siłę polskich drużyn na tle kolejnych faz europejskich pucharów. Kolory słupków odpowiadają turniejowi – zielony to Liga Konferencji, pomarańczowy to Liga Europy, granatowy to Liga Mistrzów. W słupkach zagregowane są wszystkie zespoły, które wzięły udział w danej fazie, od fazy grupowej/ligowej, po finał. Wysokość słupka to średni ranking ELO zespołów w danej fazie. Kreski to odchylenie standardowe, czyli po prostu przedział, w którym mieści się ranking większości zespołów. Dane obejmują sezony od 2021/22 do 2024/25. Czerwonymi, przerywanymi liniami zaznaczony jest ranking ELO polskich drużyn eksportowych.

Rysunek 2. Wysokość słupków oznacza średnie ELO klubów w danych fazach europejskich pucharów. Czarne kreski – odchylenia standardowe. Czerwone linie przerwane – zakres ELO polskich klubów. Źródło: Opracowane własne na podstawie clubelo.com.
Co widać? Fazę ligową LK wciągamy nosem – jesteśmy w górnej części zakresu. Jednak już w 1/8 LK plasujemy się na dole stawki. Ćwierćfinał wciąż jest w zasięgu, co zresztą pokazały nasze drużyny w ostatnich sezonach, ale półfinał to już nieco za wysokie loty, nawet dla najlepszej polskiej drużyny. Ten obraz to pierwsza poszlaka, że europejska wiosna na polskich boiskach raczej została nam dana niż sami ją sobie wzięliśmy.
Faza ligowa LE pod względem siły drużyn jest mniej więcej na poziomie 1/8 Ligi Konferencji. Stąd wymaganie od polskich drużyn, a przynajmniej od mistrza, żeby rokrocznie grał na drugim poziomie europejskim jest w pełni uzasadnione. Choć oczekiwać należy raczej solidnego miejsca 22., aniżeli łatwego wyjścia z grupy – to już poziom zbyt wysoki, o dalszych rundach nie wspominając.
Hola, hola, czy my jednak nie aspirujemy do miejsca 10. w rankingu UEFA, które premiuje wstępem do Ligi Mistrzów? Owszem, choć rozsądniej byłoby chyba rzucić się w paszczę lwa. Jak kończą się takie wojaże przekonali się w ostatnim sezonie Młodzi Chłopcy z Berna (podobni siłą do klubów polskich), dostając w plecy spektakularne 24 gole, a zdobywając tylko 3. Wyjście z grupy tych rozgrywek jest mniej więcej tak samo prawdopodobne jak to, że dowolnie wybrany kibic z Młyna czy innej Żylety, zostanie prezydentem.
Pułapka średniego rozwoju
A jednak rośniemy w rankingu – to fakt. W sezonie 2024/25 zainkasowaliśmy astronomiczne 11,75 punktów. W sezonie obecnym, ze względu na obecność aż czterech naszych reprezentantów w LK, zyskamy prawdopodobnie bliżej 14-15, co z dużą szansą wykatapultuje nas na miejsce 10.
Jak UEFA przyznaje punkty rankingowe?
UEFA przyznaje punkty za mecze według następującego klucza: 2 za wygraną, 1 za remis, 0 za porażkę (w eliminacjach i play-off odpowiednio 1; 0,5; 0).
Punkty bonusowe przyznaje się za miejsce w fazie ligowej i awans do kolejnych rund:
- W Lidze Konferencji klub z pierwszego miejsca otrzymuje 4 punkty. Kolejne miejsca proporcjonalnie mniej. Klub z miejsca 25. i dalszych 0 punktów. Awanse premiuje się bonusem 0,5 pkt.
- W Lidze Europy klub z pierwszego miejsca otrzymuje 6 punktów. Kolejne miejsca proporcjonalnie mniej. Klub z miejsca 25. i dalszych 0 punktów. Awanse premiuje się bonusem 1 pkt.
- W Lidze Mistrzów klub z pierwszego miejsca otrzymuje 12 punktów. Kolejne miejsca proporcjonalnie mniej. Klub z miejsca 25. i dalszych 6 punktów. Awanse premiuje się bonusem 1,5 pkt.
Każdy klub otrzymuje punkty za mecze i punkty bonusowe, które sumują się do rankingu krajowego. Punkty zdobyte w rankingu krajowym dzieli się przez liczbę drużyn, które dany kraj wystawił danego roku w pucharach, np. w sezonie 2025/26 zsumowany wynik Polski zostanie podzielony przez 4, Czech przez 5, a Anglii przez 7.
Porównanie zdobyczy punktowych w rankingu krajowym UEFA w sezonie 2024/25, przedstawia poniższy wykres.

Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że przychodzi nam to jakby… za łatwo. Mam poczucie jakbyśmy oszołomieni trzykrotnym ćwierćfinałem europucharów w ciągu ostatnich lat (i wcale nie tak odległym półfinałem), także na tle katastrofalnej formy reprezentacji, zapomnieli trochę o rzeczywistości. To prawda, otrzymaliśmy porcję bardzo dobrych występów polskich ekip. Zwycięstwa z Betisem, Chelsea, Kopenhagą są zdecydowanie godne docenienia. Z drugiej strony przewijały się one z łomotem od Molde, Karabachu, Bodo, Genk czy napiętą końcówką z Hibernian. Są to rywale, których pokonywać powinniśmy bez trudu, jeśli poważnie myślimy o Lidze Mistrzów. Na dodatek jesteśmy świadkami zupełnie nowego, zaskakującego zjawiska – od mistrza Polski, aby zakwalifikować się do Ligi Konferencji, wymaga się jedynie wygranej w II rundzie el. LM z przeciwnikiem pokroju Breidabliku lub FK Poniewież. Pozostałe mecze można przegrać, jak pokazały Lech i Jagiellonia. To już doprawdy nie zaproszenie na salony Europy, a wręcz wciąganie nas do nich siłą.
Obiecałem jednak, że moje emocje nie będą miały znaczenia, a jedynie suche fakty. Rzeczywiście ku Lidze Mistrzów kroczymy, nawet jeśli potykamy się o Hibernian. Co więcej, kroczymy prawie wyłącznie dzięki punktom z Ligi Konferencji. Wygląda to nieco dziwnie. Zupełnie jakby za występ w LK przewidziana była jakaś nadzwyczajna premia. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Wręcz przeciwnie – po pierwsze bonusy w LK są niższe niż w pozostałych rozgrywkach, a po drugie do rozegrania jest sześć zamiast ośmiu meczów w fazie ligowej, co na starcie oznacza nawet cztery punkty mniej. Tymczasem Czesi, którzy osiągnęli całkiem przyzwoite 31. miejsce w LM 24/25 i 1/8 w LE 24/25, punktowali gorzej od nas. O co tu chodzi?!
Wyjaśnienia są dwa – jedno trywialne i nudne, drugie o wiele głębsze i dużo bardziej interesujące.
Po pierwsze dzielenie punktów. Sumę punktów klubowych dzieli się na liczbę wystawionych drużyn, uzyskując ranking krajowy. Czechy mają pięć, Polska cztery drużyny, więc mamy przewagę – mniejszy mianownik dzielenia. Proste, ale zupełnie nieciekawe.
Wejdźmy głębiej, do rzeczy interesujących. Zastanówmy się, który puchar jest najbardziej opłacalny dla zespołów o różnej sile. Gdzie najbardziej opłaca się grać, pod względem rankingu, zespołowi z Polski? A z perspektywy Czech? Turcji? Norwegii, Holandii, Grecji? Na szczęście nie musimy analizować wszystkich przypadków osobno. Wystarczy połączyć kropki. Dosłownie…
Poniższy wykres przedstawia zależność między siłą zespołu (mierzoną w ELO), a liczbą zdobytych przez zespół punktów do rankingu krajowego (eliminacje + właściwy puchar). Kropki w tle to pojedyncze zespoły – uczestnicy europucharów w sezonach 2021/22 – 2024/25, bez zespołów, które odpadły w eliminacjach i bez spadkowiczów z LM do LE i z LE do LK. Linie oznaczają średni zysk punktowy drużyn o danej sile, w danych rozgrywkach: granatowa to Liga Mistrzów, pomarańczowa to Liga Europy, zielona to Liga Konferencji. Za ich pomocą można szacować, ile punktów zespół zdobędzie w danych rozgrywkach. Przykładowo, zespół o sile 1 300 ELO średnio zdobędzie około 8 punktów w Lidze Konferencji.

Jak to interpretować? Dla wszystkich zespołów poniżej 1 850 ELO, spodziewany zysk punktowy jest największy w Lidze Konferencji!
Nie wynika to z żadnych symulacji. To rzeczywiste rezultaty, które obserwujemy porównując prawdziwe wyniki zespołów. Europa trzeciego poziomu – uczestnicy LK – ma obserwowalną premię za udział w LK, rzędu kilku punktów dla klubu w rankingu krajowym!
Przykładowo, zespół o sile 1 500 ELO, najpewniej wyniesie z LK około 12.5 pkt, z LE około 9 pkt, a z LM 7.5 pkt. Pięć punktów na zespół – tyle wynosi oczekiwana, obserwowalna „premia” za udział w LK względem LM na poziomie polskich klubów. Sporo.
Powyżej poziomu 1 850 ELO brakuje danych historycznych dla LK. Choć nachylenie zielonej linii jest mniejsze niż pomarańczowej i niebieskiej – przyrosty zwalniają. Liga Europy i Liga Mistrzów właściwie są sobie równe. Jeszcze wyżej, wśród zespołów z absolutnej europejskiej czołówki, co zresztą niezbyt zaskakujące, najbardziej opłacalne jest LM.
Muszę przyznać, że prawie spadłem z krzesła, gdy to zobaczyłem. Wniosek jest zatrważający – z wyłącznej perspektywy rankingu najbardziej opłaca nam się pozostać w Lidze Konferencji. Bardziej niż iść do Ligi Mistrzów.
Oczywiście te trendy to tylko świat modelowy. Taki, który zdarzyłby się najczęściej, gdyby go zasymulować setki razy. W rzeczywistości możemy punktować dużo lepiej niż te przewidywania, co pokazują przypadki Legii i Jagielloni. Możemy nawet wyjść z grupy LM, czemu nie? Choć możemy również radzić sobie gorzej, np. dostać baty 0-5 w każdym meczu.
W przyrodzie nic nie ginie. W tej UEF-owskiej jest podobnie. Sześciopunktowy bonus za sam wstęp do Ligi Mistrzów jest rekompensowany innym zespołom w postaci punktów za eliminacje. W ten sposób w obecnym sezonie 2025/26 Legia zarobiła już 6 punktów, Jaga i Raków po 5, a Lech 3,5. W zeszłym sezonie nawet drugoligowa Wisła dorobiła się 4 punktów. Jasne, trzeba wygrać kilka meczów, ale umówmy się – te wygrane w el. LK to już obowiązek.
Wygląda na to, że UEFA działa trochę jak genetyczny mechanizm ewolucyjny. Wypycha do Ligi Mistrzów silne drużyny z krajów Europy trzeciej prędkości, dobrze radzące sobie w LK. Tam, za sprawą selekcji naturalnej, w rywalizacji z europejską elitą ostaną się tylko najsilniejsi. Tacy, którzy na stałe dołączą do czołówki. Słabeusze wrócą do LK i LE.
W międzyczasie zostaną rozbudzone marzenia i nadzieje milionów kibiców, którzy chętnie przyjdą na stadion, zachęcą przyjaciół, wykupią abonament telewizyjny. Będą śledzić mecze w nadziei na powrót do LM. Kibicowskie emocje na najwyższym poziomie, a rachunek ekonomiczny UEFA na plus.
Ile kosztuje Liga Mistrzów
Wydawałoby się, że to wszystko nie ma żadnego znaczenia, biorąc pod uwagę niebotyczne pieniądze z Ligi Mistrzów. Sam udział w fazie ligowej LM, bez dodatków za wyniki, jest warty prawie sześciokrotnie więcej niż faza ligowa LK. Więcej niż roczny budżet niejednego polskiego klubu. Nie wspominając nawet o kontraktach sponsorskich, zyskach z wyprzedanych stadionów, sprzedaży gadżetów i wzroście wartości marki. Z tej perspektywy twierdzenie, że Liga Mistrzów się nie opłaca, nie ma najmniejszego sensu.
| Liga Mistrzów | Liga Europy | Liga Konferencji | |
| Udział w fazie ligowej | 18,6 mln EUR | 4,3 mln EUR | 3,2 mln EUR |
| Wygrana w fazie ligowej | 2,1 mln EUR | 450 tys. EUR | 400 tys. EUR |
| Remis w fazie ligowej | 700 tys. EUR | 150 tys. EUR | 130 tys. EUR |
Tok myślowy jest prosty – pieniądze z Ligi Mistrzów pozwalają na budowanie składu. Z lepszym składem jest większa szansa na utrzymanie się w Lidze Mistrzów, co przyniesie kolejne pieniądze. Brzmi to rozsądnie i nie zamierzam tego podważać.
Bardziej interesuje mnie system jako całość, istniejące w nim zachęty, mechanizmy i efekt długoterminowy. Pokazałem, że wyłącznie z perspektywy punktów rankingowych, dla słabszych klubów raczej opłaca się Liga Konferencji. Jednak w pewnym momencie (około 1 700 ELO) różnice powoli się zacierają i to Liga Mistrzów zaczyna być lepszą opcją. Jak silny trzeba mieć skład, żeby to osiągnąć? Ile trzeba na taki skład wydać?
Z pomocą przychodzi znany i lubiany Transfermarkt – platforma, która zajmuje się wycenianiem wartości piłkarzy. Pobrałem dane na temat wartości drużyn w ostatnich sezonach. Na poniższym wykresie zestawiłem je z ELO. Każda kropka to drużyna. Linia między nimi to trend – pokazuje jaka jest średnia wartość drużyn o danej sile. Jedna uwaga, zanim przejdziemy dalej. Panuje powszechna opinia, że Transfermarkt przecenia graczy z topu, szczególnie tych angielskich. Usunąłem więc wszystkie zespoły z Anglii, Hiszpanii, Włoch, Niemiec i Francji – całą europejską top 5.

Od poziomu 1 500 ELO, linia trendu rośnie wykładniczo. Mówiąc inaczej, zyskiwanie na sile wymaga coraz większych nakładów finansowych, uzyskując przy tym coraz słabszy efekt. Im wyżej jesteśmy, tym każdy milion EURO znaczy proporcjonalnie mniej. Spójrzmy na konkretne wartości:
- Na poziomie 1 500 ELO wymagane jest posiadanie składu o wartości około 40 mln EUR.
- Na poziomie 1 600 ELO, ta wartość rośnie do 105 mln EUR.
- Na poziomie 1 700 ELO jest to już 220 mln EUR!
Dla kontekstu: wartość Legii to 46 mln EUR, wartość Lecha to 45 mln EUR, Jagiellonii 28 mln EUR, Rakowa 38 mln EUR (stan na wrzesień 2025).
Powtórzę dla tych, którzy nie zrobili wielkich oczu. Liga Mistrzów, rankingowo, zaczyna być opłacalna dla drużyn o składzie wycenianym na 220 mln Euro!
Aby komfortowo być w stanie utrzymywać się w Lidze Mistrzów, jeden polski klub musi zwiększyć wartość składu 5-krotknie, o jakieś 170 milionów Euro. Zaraz, zaraz, ile UEFA płaci za fazę ligową LM? A, tak, 18 mln…
Na ile realne jak tak znaczące podniesienie wartości polskiego klubu? Jak poradzili sobie z tym zadaniem Czesi, którzy przeszli podobną drogę kilka lat temu? O tym artykuł powstanie wkrótce. Zapraszamy do śledzenia KulturaGry.pl na social mediach, aby być na bieżąco.
Czy to możliwe, że @Conf_League jest bardziej opłacalna od @ChampionsLeague? Dla polskich klubów – tak, przynajmniej pod względem rankingowym. I nie rekompensują tego nawet pieniądze z LM. Brzmi dziwnie? Tak mówią dane.
— kulturagry.pl (@kulturagrypl) September 22, 2025
Dowód w tekście ➡️ https://t.co/jeQlRdHWZm
Nadużyciem byłoby powiedzieć, że tych piłkarzy należy kupić. Są inne drogi. Samo wejście do LM oznacza wzrost wartości składu i rozpoznawalności zawodników. Być może któryś wykaże się szczególnie, a jego wartość skoczy do kilkunastu milionów. Można również piłkarzy wychować.
Odwołajmy się jeszcze raz do Czechów. W tym roku w LM występuje Slavia Praga. W zeszłym była to Sparta, która poradziła sobie wcale nie najgorzej. Skład pierwszego zespołu jest warty 105 mln EUR, skład drugiego to 75 mln. Czy nie jest symptomatyczne, że prawdopodobnie tych Czechów, którzy w LM goszczą już prawie regularnie, wkrótce przegonimy? Atakując od strony LK i będąc słabszymi na papierze. Zupełnie jakby pomagał w tym system…
Co z tego wynika
Choć zapewne Czechów przegonimy, to oczywistą konkluzją z powyższych rozważań jest, że szansa na stałe zagoszczenie na europejskich salonach Ligi Mistrzów jest niewielka. W następnym sezonie oni przegonią nas w rankingu. A może nie oni, tylko Norwegowie. Albo Cypryjczycy. I może nie za jeden, a za dwa sezony. Trudno przewidzieć.
Pomoże im w tym Liga Konferencji, będąca częścią nowego systemu UEFA, które wyraźnie chce intensyfikować działania na trochę zaniedbanych rynkach, co pokazuje nie tylko tworząc LK, ale też rozszerzając LM i LE do 36 drużyn i Mistrzostwa Europy do 24 reprezentacji. Podobnie zresztą FIFA i jej 48-drużynowe MŚ.
Wygląda na to, że wszystko opiera się właśnie o strategię zachęcania do gonienia króliczka, który jednak ucieka niezwykle szybko. Może to wy będziecie tymi, którym uda się go złapać? – mówi UEFA do Polski, Czechów, Norwegów.
Niedawno opublikowany został artykuł naukowy „Is Champions League fair?”, w którym badacze z Uniwersytetu nowojorskiego i Uniwersytetu Johna Hopkinsa w ścisły metodologicznie sposób pokazują, że gdyby UEFA dbała tylko o poziom sportowy, to w europucharach grałyby wyłącznie zespoły z dalszych miejsc z krajów wielkiej piątki, które są zwyczajnie lepsze niż reszta Europy. Europejska federacja całkiem świadomie nie decyduje się na taki krok.
Jako kibicowi, ogromną frajdę sprawia mi patrzenie jak polskie kluby dochodzą do ćwierćfinału europejskiego pucharu. Jeszcze niedawno wydawało mi się to niemożliwe. Nie mogę się doczekać, aż wreszcie trafimy do LM po raz drugi w ciągu ostatnich 30 (!) lat. Jako ekonomista, zastanawiając się na ile silnym impulsem do długoterminowego rozwoju będzie dla nas 10. miejsce w rankingu, podchodzę do sprawy sceptycznie.
Ten tekst to efekt kilku tygodni pracy – zbierania danych i źródeł, analizowania, sprawdzania faktów i wyciągania wniosków. Wszystko po to, by oddać w Twoje ręce ciekawą i merytoryczną treść. Stawiamy na rzetelność i bierzemy pełną odpowiedzialność za to, co publikujemy.
Nie znajdziesz u nas wyskakujących banerów ani migających reklam. Chcemy, żeby czytanie tekstów na KulturaGry.pl było przyjemnością, bez niepotrzebnych rozpraszaczy.
Jeśli uważasz, że to, co robimy, ma sens i chcesz pomóc nam rozwijać KulturaGry.pl, możesz postawić nam wirtualną kawę na BuyCoffee.com. Jeśli nie możesz lub nie chcesz wesprzeć nas finansowo, możesz zapisać się do naszego newslettera – to dla nas również ogromna motywacja.
Źródła:
- https://editorial.uefa.com/resources/029a-1e0b5460b86d-31e6cad26358-1000/20250616_circular_2025_32_en.pdf
- clubelo.com
- transfermarkt.de
- https://kassiesa.net/uefa/data/
- Cabral, L., & Liao, S. (2025). Is the UEFA Champions League Fair? Sports Economics Review, 100056.


